Nie wszystko układało się po jej myśli. Nie lubiła tego, i
to bardzo. Była i miała być jedyną kobietą w życiu swego ojca. Aż tu nagle
pojawiła się dziewczyna prawie w jej wieku z burzą loków. Chciałaby tatko był
szczęśliwy, ale jej nie mogła znieść. Te kilka dni dały jej popalić. Co chwile
kłótnie, Draco i płacz. To było dla niej za dużo. Czuła się okropnie, ale czuła
kłamstwo. W końcu na długi spacerze znalazła się w lesie. Pięknym, gęstym i
zielonym. Bez żywego ducha. Tam gdzieś w
głębi usiadła na trawie. Rozmyślała wciąż co ma zrobić i jak. Cmoknęła zła. Nic
nie przychodziło jej do głowy. Nawet nie
poczuła gdy blondyn usiadł obok niej. Spojrzała na niego i od razu wiedziała.
- Granger? – spytała.
- Ta.. – spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął. – Granger?
- Ja nie wiem jak mogłeś ją kochać, i jak mój ojciec może. –
westchnęła i objęła swoje nogi.
Zaśmiał się cicho. Oby dwoje wrócili do rozmyślania. Ona o
tym co zrobi po ślubie. Tylko miesiąc będzie w stanie mieszkać w domu. Później
będzie trzeba się wynieść, albo najlepiej wyjść za mąż i założyć firmę,
pomyślała. Jego myśli zakrzątały różne sprawy. Sam nie wiedział, co ma teraz ze
sobą zrobić, gdzie mieszkać, jak stanąć na nogi a najważniejsze, co się dzieje
z jego domem. Zaczęło padać, jednak oni
nie ruszyli się o milimetr. Tak mijały godziny, przemokli do suchej nitki. Było
słychać tylko krople, które opadały na liście, ich oddechy były dodatkiem do
natury. Niespodziewanie Anasta kichnęła i przytuliła się. Mężczyzna spojrzał na
koleżankę obok, bez słów przytulił ją do siebie.
- Koniec tego zimna. Chodź idziemy. – powiedział wstając
razem z nią.
- To może pokażę ci coś fajnego. – odpowiedziała trzęsąc się.
*-*
Po dłuższym czasie znaleźli się w nowoczesnym prawie że
mugolskim salonie w apartamentowcu. Wysuszeni i ubrani w cieplejsze rzeczy
siedzieli przy kominku. Z kubkami gorącej czekolady oparli się o kanapę i
delikatnie przytulili, by móc przykryć się kocem. To był tylko pretekst,
chcieli poczuć drugą osobę. Tą która rozumie albo chociaż toleruję wszystkie
decyzje, wybory czy zachowanie. Spokojnie pili napój bogów i wciąż rozmyślali.
Tą głuchą ciszę zakłócił blondyn. Szukał porady i odstresowania.
- O czym myślisz? – spytał.
- O tym, że będę musiała znaleźć mieszkanie i coś zrobić ze
swoim życiem. Uniwersytet odpada, nigdzie mnie nie przyjmą. – odpowiedziała
zmartwiona.
- Mam to samo. Choć nie wiem czy sobie poradzę. Ten nowy
świat czy dawny jest dziwny i niezbyt zrozumiały. W dodatku zostałem sam.
Spojrzała na niego. – Mam propozycję. Właściwie szaloną.
Skoro oby dwoje szukamy nowego lokum. Ja nie chce być sama, a Ty natomiast nie
ogarniasz świata..
- Mów dalej. – wtrącił potwierdzając tym samym jej słowa.
- Może byśmy na chwilę obecną zamieszkali razem? – spytała
zarumieniona.
On przyglądał się jej polikom i pomysłowi. – Masz kompletną
rację i dlatego zgadzam się. – powiedział z uśmiechem. – Jutro zaczniemy
poszukiwania, hm?
Z uśmiechem potrząsnęła głową. Ten zaśmiał się i ucałował
jej głowę jako na znak, że jest jej opiekunem i nie da jej skrzywdzić.
*-*
Nie obudziło ich słońce, które by delikatnie muskało ich
poliki czy powieki, tylko dwóch ludzi. Mężczyzna i kobieta. Czarnowłosy
spoglądał na córkę i chrześniaka ze spokojem i czymś w rodzaju zrozumienia, szczęścia
odnalezienia zabłąkanej pociechy. Rudowłosa nie mogła się z tym pogodzić, Draco
miał być jej. Zbita z tropu ścisnęła rękę ukochanego, od razu wszystko znikło z
niej głowy. Ale to nie zmieniało faktu, że nie powinni leżeć razem przytuleni w
siebie na dywanie.
- Chodź, zostawmy ich. – powiedział szeptem Severus. – Niech
pośpią.
- Jak tak możesz? – pisnęła. – Przecież.. przecież. –
- To moja córka, która ma koszmary. – powiedział wściekły
przez zęby. - Skoro śpi przy Draco i nic ją nie męczy, zgadzam się.
Spojrzał na nią spojrzeniem bazyliszka. Kochał ją, ale nadal
jego córka, jedyna i pierwsza, była dla niego ważna, chciał dbać o jej dobro.
Wtedy Anasta rozciągnęła się z uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry. – powiedziała zaspana. – Skoro już mnie tato
obudziłeś to robisz śniadanie. – zaśmiała się i znów ułożyła głowę na młodym
arystokracie.
- Co? Co? .. – dziwnym trafem Draco przebudził się, przetarł
oczy i obrócił się na bok tuląc do siebie młodszą niewiastę. Ta spokojnie i z
ufnością dziecka wtuliła się jeszcze bardziej.
- Co tu w ogóle się dzieje?! – krzyknęła kobieta z dużą
lekko okiełzanych loków. Para leżąca na
podłodze usiadła i spojrzała na nią.
- Dlatego nie znoszę spać, gdy jesteś niedaleko Granger.
Rano robisz taki rumor o byle co, że nawet spanie w koszuli robi problem. –
powiedziała Anasta.
- Hermiona! Miałaś ich nie budzić. – powiedział dość
zdesperowany Severus.
- Przepraszam, ale ..
- Dobra stop! Bo zjecie wszystko zanim ja dostanę kęs. –
wstał Draco i zaśmiał się. – Ojcze chrzestny oficjalnie komunikuję ci, że
pożyczam twoją córkę na jakiś czas by mogła mnie wprowadzić w te czasy. Dlatego
zamieszka ze mną. Mam nadzieję, że masz papiery przy sobie.
Mężczyzna w czarnymi włosami tylko kiwnął głową i ruszył do
drugiego pokoju. Rozumiał sytuację i chciał zatrzymać swoją przyszłą żonę przy
sobie. Wiedział co może się stać, gdy się nie zgodzi. Ona i jej poczucie winy,
pomyślał. Blondyn by jeszcze bardziej pokazać swojej byłej ukochanej, że nie
jest już nią kompletnie zainteresowany delikatnie objął Anastę i ucałował jej
głowę.
- Liczę na śniadanie. – powiedział i dołączył do Severusa.
Nie chciał odbierać mu szczęścia. Już w szkole widział, że pomiędzy nimi dzieję
się coś nimi. Zasługiwała na odrobinę ciepła w swoim nieszczęśliwym życiu.
_____
Przepraszam bardzo, że nie wchodziłam tak długo. Brak weny i chęci na cokolwiek.
Postaram się wynagrodzić ten stracony czas. Mam zamiar napisać inną wersję historii
Anasty. Jednak tym razem nie będzie ona z Draconem...chyba ;>
Dajcie mi siłę bym mogła dalej prowadzić opowiadanie.
(c) Monana