środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 3

1 komentarz:

Nie wszystko układało się po jej myśli. Nie lubiła tego, i to bardzo. Była i miała być jedyną kobietą w życiu swego ojca. Aż tu nagle pojawiła się dziewczyna prawie w jej wieku z burzą loków. Chciałaby tatko był szczęśliwy, ale jej nie mogła znieść. Te kilka dni dały jej popalić. Co chwile kłótnie, Draco i płacz. To było dla niej za dużo. Czuła się okropnie, ale czuła kłamstwo. W końcu na długi spacerze znalazła się w lesie. Pięknym, gęstym i zielonym. Bez żywego ducha.  Tam gdzieś w głębi usiadła na trawie. Rozmyślała wciąż co ma zrobić i jak. Cmoknęła zła. Nic nie przychodziło jej do głowy.  Nawet nie poczuła gdy blondyn usiadł obok niej. Spojrzała na niego i od razu wiedziała.
- Granger? – spytała.
- Ta.. – spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął. – Granger?
- Ja nie wiem jak mogłeś ją kochać, i jak mój ojciec może. – westchnęła i objęła swoje nogi.
Zaśmiał się cicho. Oby dwoje wrócili do rozmyślania. Ona o tym co zrobi po ślubie. Tylko miesiąc będzie w stanie mieszkać w domu. Później będzie trzeba się wynieść, albo najlepiej wyjść za mąż i założyć firmę, pomyślała. Jego myśli zakrzątały różne sprawy. Sam nie wiedział, co ma teraz ze sobą zrobić, gdzie mieszkać, jak stanąć na nogi a najważniejsze, co się dzieje z jego domem.  Zaczęło padać, jednak oni nie ruszyli się o milimetr. Tak mijały godziny, przemokli do suchej nitki. Było słychać tylko krople, które opadały na liście, ich oddechy były dodatkiem do natury. Niespodziewanie Anasta kichnęła i przytuliła się. Mężczyzna spojrzał na koleżankę obok, bez słów przytulił ją do siebie.
- Koniec tego zimna. Chodź idziemy. – powiedział wstając razem z nią.
- To może pokażę ci coś fajnego. – odpowiedziała trzęsąc się.
*-*
Po dłuższym czasie znaleźli się w nowoczesnym prawie że mugolskim salonie w apartamentowcu. Wysuszeni i ubrani w cieplejsze rzeczy siedzieli przy kominku. Z kubkami gorącej czekolady oparli się o kanapę i delikatnie przytulili, by móc przykryć się kocem. To był tylko pretekst, chcieli poczuć drugą osobę. Tą która rozumie albo chociaż toleruję wszystkie decyzje, wybory czy zachowanie. Spokojnie pili napój bogów i wciąż rozmyślali. Tą głuchą ciszę zakłócił blondyn. Szukał porady i odstresowania.
- O czym myślisz? – spytał.
- O tym, że będę musiała znaleźć mieszkanie i coś zrobić ze swoim życiem. Uniwersytet odpada, nigdzie mnie nie przyjmą. – odpowiedziała zmartwiona.
- Mam to samo. Choć nie wiem czy sobie poradzę. Ten nowy świat czy dawny jest dziwny i niezbyt zrozumiały. W dodatku zostałem sam.
Spojrzała na niego. – Mam propozycję. Właściwie szaloną. Skoro oby dwoje szukamy nowego lokum. Ja nie chce być sama, a Ty natomiast nie ogarniasz świata..
- Mów dalej. – wtrącił potwierdzając tym samym jej słowa.
- Może byśmy na chwilę obecną zamieszkali razem? – spytała zarumieniona.
On przyglądał się jej polikom i pomysłowi. – Masz kompletną rację i dlatego zgadzam się. – powiedział z uśmiechem. – Jutro zaczniemy poszukiwania, hm?
Z uśmiechem potrząsnęła głową. Ten zaśmiał się i ucałował jej głowę jako na znak, że jest jej opiekunem i nie da jej skrzywdzić. 
*-*
Nie obudziło ich słońce, które by delikatnie muskało ich poliki czy powieki, tylko dwóch ludzi. Mężczyzna i kobieta. Czarnowłosy spoglądał na córkę i chrześniaka ze spokojem i czymś w rodzaju zrozumienia, szczęścia odnalezienia zabłąkanej pociechy. Rudowłosa nie mogła się z tym pogodzić, Draco miał być jej. Zbita z tropu ścisnęła rękę ukochanego, od razu wszystko znikło z niej głowy. Ale to nie zmieniało faktu, że nie powinni leżeć razem przytuleni w siebie na dywanie.
- Chodź, zostawmy ich. – powiedział szeptem Severus. – Niech pośpią.
- Jak tak możesz? – pisnęła. – Przecież.. przecież. –
- To moja córka, która ma koszmary. – powiedział wściekły przez zęby. - Skoro śpi przy Draco i nic ją nie męczy, zgadzam się.
Spojrzał na nią spojrzeniem bazyliszka. Kochał ją, ale nadal jego córka, jedyna i pierwsza, była dla niego ważna, chciał dbać o jej dobro. Wtedy Anasta rozciągnęła się z uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry. – powiedziała zaspana. – Skoro już mnie tato obudziłeś to robisz śniadanie. – zaśmiała się i znów ułożyła głowę na młodym arystokracie.
- Co? Co? .. – dziwnym trafem Draco przebudził się, przetarł oczy i obrócił się na bok tuląc do siebie młodszą niewiastę. Ta spokojnie i z ufnością dziecka wtuliła się jeszcze bardziej.
- Co tu w ogóle się dzieje?! – krzyknęła kobieta z dużą lekko okiełzanych loków.  Para leżąca na podłodze usiadła i spojrzała na nią.
- Dlatego nie znoszę spać, gdy jesteś niedaleko Granger. Rano robisz taki rumor o byle co, że nawet spanie w koszuli robi problem. – powiedziała Anasta.
- Hermiona! Miałaś ich nie budzić. – powiedział dość zdesperowany Severus.
- Przepraszam, ale ..
- Dobra stop! Bo zjecie wszystko zanim ja dostanę kęs. – wstał Draco i zaśmiał się. – Ojcze chrzestny oficjalnie komunikuję ci, że pożyczam twoją córkę na jakiś czas by mogła mnie wprowadzić w te czasy. Dlatego zamieszka ze mną. Mam nadzieję, że masz papiery przy sobie.
Mężczyzna w czarnymi włosami tylko kiwnął głową i ruszył do drugiego pokoju. Rozumiał sytuację i chciał zatrzymać swoją przyszłą żonę przy sobie. Wiedział co może się stać, gdy się nie zgodzi. Ona i jej poczucie winy, pomyślał. Blondyn by jeszcze bardziej pokazać swojej byłej ukochanej, że nie jest już nią kompletnie zainteresowany delikatnie objął Anastę i ucałował jej głowę.

- Liczę na śniadanie. – powiedział i dołączył do Severusa. Nie chciał odbierać mu szczęścia. Już w szkole widział, że pomiędzy nimi dzieję się coś nimi. Zasługiwała na odrobinę ciepła w swoim nieszczęśliwym życiu.

_____

Przepraszam bardzo, że nie wchodziłam tak długo. Brak weny i chęci na cokolwiek.
Postaram się wynagrodzić ten stracony czas. Mam zamiar napisać inną wersję historii
Anasty. Jednak tym razem nie będzie ona z Draconem...chyba ;>

Dajcie mi siłę bym mogła dalej prowadzić opowiadanie.

 (c) Monana